wtorek, 5 listopada 2013

Starzy grzesznicy żyją dłużej, Norbert Lebert

Wydano: Warszawa : "Rój" , cop. 1991 
Opis fizyczny: 228, [4] s. ; 20 cm 


Kuszący tytuł. Czyżby zbiór argumentów usprawiedliwiających dostępne niemoralności? Chyba każdy ma potrzebę uzasadnienia dla swoich słabości. Treść niestety nie do końca rehabilituje pijaków i cudzołożników. Obecnie mamy do czynienia ze spierającymi się ideami dotyczącymi zdrowego stylu życia, natłokiem propozycji mającymi zapewnić długie lata w zdrowiu i ogólnej sprawności. Wiodący wydaje się kult wysportowanej młodej sylwetki wypracowanej dzięki rygorystycznym normom żywieniowym i wystrzeganiu się zgubnych używek. Autor konfrontuje te podejście z licznymi przykładami osób mających sto lat i więcej, którzy długowieczność zachowali pomimo lekceważącego stosunku do istniejących restrykcji.
Jednym z ważnych punktów wyjścia omawianej książki jest próba udowodnienia, że zaawansowany wiek nie jest stanem tak dramatycznym jak się powszechnie uznaje. Starość jest kojarzona głównie ze spadkiem sił witalnych, regresem władz umysłowych, zdziecinnieniem. Ten stan budzi obawy, stąd pragnienie jak najdłuższego zachowania "młodości". Wiele osób poddaje się różnorodnym dietom, wylewa poty na siłowni, aby dojść do sprawności niwelującej upływ czasu. Jak się jednak okazuje stetryczenie nie jest wynikiem starości, ale bardziej uległości wobec istniejących stereotypów. Niektórym osobom może się wydawać, że siwy włos predestynuje człowieka do powagi, a ich większa liczba do usuwania swoich potrzeb i marzeń w cień, jako elementów nieodpowiednich, nie licujących z tym co powszechnie się uznaje za "właściwe".

Autor zadał sobie trud dotarcia do wielu niezależnych od siebie badań poświęconych ludziom zaawansowanym wiekiem. Obraz stulatków ( i starszych ) wyłaniających się z tego przekazu jest nie tylko inny od spodziewanego, ale niekiedy wręcz szokujący. Można się spierać o tendencyjność wybieranych przykładów, wszak publikacja książki przyniosła wiele protestów na tym tle, ale według mnie nie należy ich ignorować. Krytykować, analizować owszem, ale ignorancja niczemu nie służy. W tym i innych przypadkach. 

Mamy zatem stuletnich nowożeńców, podróżników, społeczników, artystów, mordercę, sympatyków raczenia się alkoholami. I o dziwo charakterystyka każdego z nich nijak ma się do forsowanego obecnie modelu zdrowego życia. Nie ma wśród nich wegetarian, abstynentów, ascetów, a nawet stan kawalerski jest wyjątkową rzadkością. Wspólnym mianownikiem jest za to pogoda ducha i wesoły temperament. I to właśnie okazuje się elementem kluczowym w kontekście długowieczności. Dopóki istnieje radość przeżywania kolejnych dni, plany i marzenia, tym trudniej wyrwać człowieka z życia doczesnego. Odpowiednie żywienia z pewnością również ma znaczenie ale jest to sprawa drugorzędna. Pasja życia jest eliksirem długowieczności. 

Niemało wokół depresji, nerwic, frustracji i malkontenctwa. Z tymi zjawiskami należy walczyć intensywniej niż z otyłością, co oczywiście wcale nie jest zadaniem łatwiejszym. Fakt, że z dziarską miną łatwiej sobie poradzić z oponą na brzuchu, niż wyłącznie się nad sobą użalając, zwłaszcza, że to stres właśnie, a nie tłuszcz, jak się jeszcze niedawno powszechnie uznawało jest powodem wzrastającego w społeczeństwie cholesterolu.  

Książkę polecam. Nie dyskutuję z jej wartością merytoryczną. Z pewnością piewcy zdrowego stylu życia w oparciu o kiełki i owsiankę znajdą wiele argumentów na forsowanie własnych teorii, ale to nieistotne. Jest to książka nastrajająca pozytywnie, przystępnie napisana, Obraz staruszków pełnych fantazji i wewnętrznej siły  jest niecodzienny i uroczy, a przy tym daje do myślenia nad własnym podejściem do rzeczywistości, często zdominowanym przez użalanie się nad sobą i otaczającym światem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz