wtorek, 10 września 2013

Metallica, M. Putterford, X. Russell

Metallica
Mark Putterford, Xavier Russell
Wydanie I, Poznań 1999, Format A4
Objętość 88 stron, Oprawa miękka

Metallica to więcej niż zespół. To więcej niż muzyka. Starając się zanalizować ten twór, stajemy przed złożonym faktem społecznym, zakorzenionym w popkulturze nie mniej niż postać Spider Mana, czy The Beatles. Metallica to fenomen o zasięgu niemalże boskim. I dziwne uczucie dyskomfortu sprawia lektura książki, która z tą wielkością się mierzy w sposób wcale nie bogobojny.


Z zespołem Metallica zapoznałem się w okolicach 1989 r. Zabrany przez rodziców na małomiasteczkowe targowisko kupiłem pierwszą kasetę do pierwszego w życiu magnetofonu. Pirackie wydanie pt. "Ballady" (sic!), skusiły mnie wizerunkiem czterech rozczochranych chłopaków z demonicznym wyrazem twarzy. Ten image wydawał mi się - siedmioletniemu kajtkowi - o tyle niewłaściwy, że schowałem kasetę pod wycieraczkę auta, by następnie słuchać jej w samotności, przechodząc stopniowo od zdziwienia i niedowierzania do szczerej, choć zasmarkanej fascynacji. To było zjawisko zgoła inne niż kolekcja Disco Dance mojej starszej siostry. To był pięknie mieszający w głowie piorun!

Hałas i nerw, nie jakieś dziudziurudziu! Każda epoka musi mieć swój dekadencki głos, wściekły i odnoszący się do mrocznej strony duszy i plugastwa toczącego świat.  Jeśli miałbym się pokusić o stwierdzenie, skąd tak wielka popularność Hetfielda i spółki, pozostałbym jednak przy walorach muzycznych. Trudno odmówić ekipie talentu. I nie chodzi o wirtuozerskie popisy techniki, czy złożone podziały harmoniczne. Pomimo ciężkiej kategorii zespół miał ( ma ) umiejętność komponowania przejrzystych, niebanalnych melodii. Osobowość sceniczna i medialna poszczególnych elementów komitywy jest bezdyskusyjna.

Autorzy książki "Metallica" stoją po stronie tych słuchaczy, dla których każda kolejna płyta różniąca się od poprzedniej to niezrozumiała zdrada. Mam wrażenie, że nie chcą zaakceptować tego, że  James, Lars i Kirk od czasów Kill'em all nabrali charakterystycznej dla wieku ogłady i doświadczenia, co predestynuje ich do grania muzyki innej niż wcześniej. I muzyki takiej jaka im się podoba, a nie wiecznie krytykującym malkontentom - których zawsze pod dostatkiem.

Poza muzyczną niejednolitością, kolejnym zarzutem jest niemal chorobliwa żądza pieniądza, stawiająca zespół w opozycji do swoich wcześniejszych dokonań, kiedy jeszcze młodzi i przepełnieni ideałami walczyli z systemem, w którym tak doskonale się teraz odnajdują. Argumenty są zasadne, trzeba to przyznać. Podobnie jak punkowcy, walczący z pieniądzem, dopóki nie wpadł im w ręce, tak i Metallika z nieuczesanych gołodupców, stała się konformistycznymi krezusami. W moim subiektywnym odczuciu jest to całkowicie wytłumaczalne i nie powinno być czynnikiem deprecjonującym ich muzyczne i kulturowe dokonania. Każdy lubi troszeczkę luksusu, nawet brudny metal :)

W każdym razie książka jest bezwzględnie warta przeczytania. Nie tylko przez fanów ortodoksów. Jest to krótkie świadectwo opisujące marsz garażowych obszarpańców na absolutny top muzyki popularnej. Nieprawdopodobna i piękna historia, niepozbawiona rzecz jasna zgrzytów. Poza tym jest wiele zdjęć :)

Dla chcących jeszcze raz poczuć zew metalowego powiewu w mózgu polecam koncert z dobrych lat:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz